środa, 22 listopada 2023

SZOK I NIEDOWIERZANIE


 ROZDZIAŁ DRUGI


Ubrała białe spodnie ogrodniczki i czarno-fioletową koszulkę na krótki rękaw. Okazało się, że istotnie - słońce świeciło mocno i gorąco, ale między blokami w mieście wiał silny wiatr. No cóż. Dała sobie do dwóch godzin na to wydarzenie i miała zamiar natychmiast dołączyć do swoich koleżanek z zespołu i ich wspólnych zajęć. Miała nadzieję, że w tym czasie nie zdąży się przeziębić.

Prawdę mówiąc nie miała najmniejszej ochoty na kolejne aktywności, wymagające od niej i Wang Hiro udawania, że cokolwiek, prócz kontraktu, ich ze sobą łączyło. Rozmawiała, jednak z managerem zespołu i swoją liderką, którzy przekonali ją, że niestawienie się przy merchowozie może zostać bardzo negatywnie odebrane przez publikę. Nie po to tak się męczyła kilka ostatnich miesięcy u boku najmniej lubianej przez siebie osoby, żeby teraz zniszczyć całą tę ciężką pracę przez taką pierdołę.

Merchowozy były sponsorowane przez zarząd miasta Seoul i stawiane na przeróżne okazje; zdobycie jakiejś ważnej nagrody w dziedzinie muzyki, aktorstwa, sztuki czy literatury albo sportu. Sprzedawano w nich drobne upominki, rozdawano ciepłe, bądź orzeźwiające napoje i rozkładano dekoracje, przy których fani mogli sobie robić zdjęcia. Stanowiły formę gratulacji od miasta. Osiągnięciem Grace i Hiro było zdobycie pod ich ostatnią piosenką  ponad dwadzieścia milionów wyświetleń w przeciągu dwóch miesięcy. Ta liczba wciąż nie docierała do Chomi, choć sama sprawdzała stronę wielokrotnie, żeby upewnić się, że wcale jej się to nie przyśniło. 

Żadna z piosenek Chocolate Cake odkąd zadebiutowały ani razu nie odniosła podobnego sukcesu. Chciała wierzyć, że całe to uznanie to nie tylko zasługa popularności Hiro, ale ona też się do niego przyczyniła. Pracowała nad tym singlem naprawdę ciężko - pomijając już niezgodę między ich dwojgiem.

Na miejsce przyjechała z managerem Kangiem. Wokół przystrojonej w czarne i fioletowe ozdoby niewielkiej ciężarówki kręciło się już kilka grupek nastolatków, zainteresowanych ich duetem. Nigdzie nie było, jednak, Hiro.

– Gotowa? – zapytał pan Kang, obracając się w kierunku tylnej kanapy, na której siedziała.

– Nie wiem… – mruknęła, obrzucając niepewnym spojrzeniem młodych ludzi kręcących się po placu. – Gdzie jest ten pajac, miał być na czas. Powinniśmy chyba pojawić się razem, prawda?

– W takim razie może zaczekasz tu, aż się pojawi, a ja pójdę po coś do picia?

– Dobrze – zgodziła się i już po chwili została w aucie sama. Wyjęła telefon z kieszeni, odnalazła odpowiednią aplikację i wystukała wiadomość do chłopaka.

“Gdzie jesteś?! Mieliśmy pokazać się razem!”

“Wyluzuj może trochę, co?” wysłał w odpowiedzi. “Stoję w korku”

“Daleko?”

“W tym tempie dojazd zajmie mi jakieś 20min.”

– Nie znoszę go – powiedziała do siebie. Zadzwoniła do managera, że opuszcza auto i kieruje się w jego stronę. Budka naprawdę spodobała się Chomi – była niewielka, o obłych kształtach. Nad szerokim okienkiem rozpostarto materiałowy daszek w czarno-fioletowe pionowe pasy. Niedaleko stały dwie kartonowe podobizny Grace i Hiro na tle ścianki do zdjęć z błyszczącym, fioletowym napisem “20 MILL. - GRATULACJE”. Nastolatki w mundurkach i z torbami na plecach, ustawiały się w kolejce, żeby zrobić sobie pamiątkowe zdjęcia.

Kiedy podeszli bliżej okienka ciężarówki, dziewczyna pracująca w niej, zawołała ze środka pseudonim artystyczny Chomi. Dziewczyna sięgnęła po swój napój i podziękowała z serdecznym uśmiechem. W kilka sekund zebrali się wokół niej wszyscy, którzy dotychczas wędrowali swobodnie po placu. Do pierwszego rzędu przecisnęły się najwierniejsze fanki i członkinie fanklubów Chocolate Cake i ALPHA.

– Grace, jesteś przecudna! – wołały jedna przez drugą.

– Pięknie dzisiaj wyglądasz!

– Kocham cię!

– Gratulacje 20 milionów, Grace!

– Gdzie jest Hiro?

– Kochani, dziękuję wam wszystkim za ciepłe słowa i że przyszliście się z nami zobaczyć – zawołała najmilszym i najdonośniejszym głosem, na jaki się zdobyła. Wiele osób odpowiedziało jej na to krzykami i piskami miłości. – Hiro niestety utknął w korkach, ale obiecał, że za chwilę się zjawi!

Stojące wokół dziewczęta młodsze i starsze jęknęły, zawiedzione tą wiadomością.

W pewnym momencie te dziewczyny, które należały do fanklubu wzięły sprawy w swoje ręce i zorganizowały dla niej przejście w tłumie tak, by mogła ustawić się przed ścianką do zdjęć. Natomiast fani ustawili się w kolejce do zdjęcia z nią i po ewentualny autograf.

Chomi dzielnie wysłuchiwała komplementów, wyrazów wdzięczności a także wyznań miłosnych kilku chłopaków, na których manager Kang miał oko w szczególności. Młodsze dziewczyny mówiły, że chcą kiedyś być tak wspaniałe, jak ona, a mamy tych najmniejszych fanów mówiły, że ma naprawdę ładny głos, albo, że są z niej bardzo dumne. Za wszystko dziękowała z ogromnym uśmiechem i delikatnym ukłonem.

Rozdawała uściski, pozowała do zdjęć, podpisywała się na wszystkim, co podsuwali jej pod ręce fani. I chociaż zdążyła już do tego przywyknąć w ciągu kilku ostatnich lat, to pół godziny z fanami zdawało jej się trwać wieczność, a z tłumu wcale nie ubywało. I co gorsza - Hiro nadal się nie zjawiał.

W pewnym momencie do Chomi podszedł mężczyzna w średnim wieku. Wydawał się nawet nieco starszy od managera Kanga. Dziewczyna spięła się bardziej niż zwykle i odnalazła spojrzeniem swojego opiekuna. Stał tuż przy niej i obserwował uważnie mężczyznę.

– Ah, dzień dobry! Dziękuję, że przyszedł pan… – zaczęła swoją formułkę grzecznościową, ale facet przerwał jej w pół słowa.

– Jestem wielkim fanem – powiedział dziwnym tonem. Patrzył jej prosto w oczy, a Chomi bardzo chciała, żeby już sobie poszedł. – A gdzie jest pan Hiro? – zapytał.

– Bardzo przepraszam, Hiro trochę się spóźni, niestety…

– Panienko Grace – tym razem to manager jej przerwał – może dasz panu swój autograf?

Manager Kang podsunął jej marker i jedno ze zdjęć promujących singiel Doll-Pool, które ze sobą przywieźli. Ustawił się teraz zdecydowanie bliżej nastolatki, przypominał bardziej ochroniarza niż managera.

– Oczywiście! – Dziewczyna podpisała się i z lekkim ukłonem podała mężczyźnie autograf dwoma rękoma. – Bardzo dziękuję za Pańskie wsparcie!

Dziwny mężczyzna wziął zdjęcie, skinął nieznacznie głową w podziękowaniu i oddalił się powolnym krokiem, obserwowany przez managera. Dziewczyna odetchnęła w duchu.

– Panie Kang, co z Hiro? – zapytała.

Mężczyzna otwierał już usta w odpowiedzi, ale wtedy ktoś wrzasnął tuż obok nich tak głośno, że obydwoje się wzdrygnęli. Po chwili wszyscy już krzyczeli, a dziewczyna, która stała najbliżej nich ledwo trzymała się na nogach z wrażenia.

Wang Hiro w czarnej czapce i masce zasłaniającej usta i nos podbiegł do nich, zdjął swoje akcesoria kamuflujące i z wielkim uśmiechem przywitał się z fanami, machając do nich i unosząc ręce wysoko w górę.

– Witajcie, kochani! – zawołał, na co w odpowiedzi podniosła się kolejna fala okrzyków i pisków. – Przepraszam was wszystkich za spóźnienie! Dziękuję, że przyszliście razem z nami świętować 20 milionów wyświetleń naszego teledysku!

Jedno trzeba było mu przyznać bez względu na to, czy się go lubiło, czy nie - Wang Hiro był duszą towarzystwa i potrafił rozruszać nawet najmniej entuzjastyczną publikę. Tym razem nie musiał się nawet zbytnio wysilać, bo znaczna większość przybyłych to jego najgorętsi fani. Świetnie się czuł, pławiąc w uwielbieniu, którym go darzyli.

Chomi widząc to westchnęła głęboko i wywróciła oczami.

– O matko! – jęknęła na pokaz. – Fantastycznie, że się zjawiłeś, najjaśniejsza gwiazdo ty nasza!

– Nasz skarb narodowy! – odkrzyknął jej z tłumu jakiś szalony głos i podniosły się wiwaty. Chomi zaśmiała się i zauważyła z zaskoczeniem, że Hiro też ma na na ustach szczery uśmiech rozbawienia. Odchrząknęła, odwracając wzrok w innym kierunku. Nie podobała jej się myśl, że mogliby chociażby śmiać się z tych samych rzeczy.

– Ah, nieważne! – machnęła ręką. – Zrób sobie swoją kolejkę.

Cóż, spodziewała się oczywiście, że większość ustawi się teraz do niego. W końcu ona stała tam od jakiegoś czasu i wiele osób już z nią zdążyło porozmawiać. Mimo wszystko, jednak nie spodziewała się, że będzie to cały tłum, prócz może dziesięciorga fanów. A nawet spośród nich ktoś po namyśle przebiegł do cisnącego się tłumu obok.

– Ej, Jang-Chom – zagadnął Hiro. – Weź mi przynieś jakiś soczek, co?

Niewiele trzeba było, żeby coś się w niej zagotowało. Na szczęście jej manager czuwał nad sytuacją.

– Skoro już jesteś, to trzymajcie się razem – powiedział, zanim zdążyła się odezwać. – Ja przyniosę wam obojgu coś do picia. Przeżyjecie beze mnie pięć minut?

– Dobrze – powiedział chłopak z lekkim skinieniem głowy.

– Dziękujemy – dodała Chomi.

Manager oddalił się o kilka kroków w stronę merchowozu. Chomi popatrzyła na chłopaka, a Hiro na nią. Obydwoje w tym samym czasie wydali z siebie ciche, ale jakże pogardliwe prychnięcia i odwrócili się do swoich fanów. Z namaszczeniem obdarowywali ich niemal wszystkim, o co prosili. Hiro zgadzał się nawet na całusa w policzek, jeżeli jakaś dziewczyna wydała mu się wystarczająco ładna. Chomi starała się to ignorować, chociaż było jej ciężko nie oceniać takiego zachowania.

A jeszcze przedwczoraj kłócił się, że nie nazwałam go dżentelmenem, pomyślała. Jest raczej oblechem! Kto wie, co mu po głowie chodzi, kiedy te laski się tak na niego rzucają? I co one w nim właściwie widzą?

Hiro w pewnym momencie zdjął swoją czapkę i założył ją na głowę fance, która poprosiła go o wspólne zdjęcie. Patrzył jej w oczy tak, jakby była jego największą miłością. Przeczesał palcami swoje lśniące, czarne włosy i na pożegnanie przytulił ją. Gdy odchodziła, potknęła się i prawie przewróciła, nie mogąc oderwać od niego wzroku i w ostatniej chwili odzyskała równowagę.

– Co jest – Chomi zaśmiała się, z niedowierzaniem, widząc całą tę scenę. Hiro posłał jej pytające spojrzenie.

Ona pokręciła głową. On się zaśmiał.

I wtedy wydarzyła się tragedia.

W ciągu kilku sekund usłyszeli, jak ktoś krzyczy “uwaga!”, zobaczyli przed sobą tego dziwnego mężczyznę, który wcześniej do niej podszedł, managera Kanga, który rzuca się w jego stronę, wskakuje mu na plecy i razem lecą do przodu, a z wiadra, które trzymał ten facet, wylewa się na Jang Chomi pięć litrów zielonej, śmierdzącej wody.

Było to na tyle nagłe zdarzenie, że dziewczyna przewróciła się, tratując po drodze swoją kartonową podobiznę i przy okazji kilka ozdób. Hiro, tak samo jak i reszta zebranych tam osób przez chwilę nie wiedział, co się dzieje.

– Niech ktoś zadzwoni po policję! – wrzasnął manager, próbując utrzymać sprawcę na ziemii. – Hiro! Zabierz ją stąd!

W jednej chwili otrząsnął się z szoku i natychmiast rzucił się na pomoc swojej koleżance.

– Jang Chomi, nic ci nie jest? – zapytał pospiesznie, pomagając jej wstać.

Wyglądała i czuła się potwornie. Była przerażona, zdezorientowana i zaciskała palce na rękawach bluzy Hiro.

Zamachowiec i manager wciąż wrzeszczeli na siebie nawzajem, ale Hiro mimo wszystko był w stanie usłyszeć dobiegające z tłumu szepty i kliknięcia kamery aparatów. Zaklął pod nosem i wyprowadził z stamtąd dziewczynę pospiesznie.


Chocolate Cake od samego rana siedziały w wytwórni i chociaż spędziły już tam kilka godzin, miały za sobą dopiero jedną czwartą codziennych zajęć. Długie, męczące ćwiczenia wokalne sprawiły, że wszystkie, jak jeden mąż, zapragnęły jakiegoś chłodnego napoju - nawet mimo tego, że na zewnątrz nie było już tak gorąco, jak jeszcze kilka tygodni wcześniej. Udały się do stołówki, która znajdowała się na parterze i zamówiły przepyszną bubble tea. Pięć różnych smaków.

Od kilku minut siedziały na kanapach ustawionych w jednej z wnęk pomieszczenia. Wszystkie siedziały z nosami w telefonach, zajęte swoimi feed’ami. Żadna z nich nie miała siły na wydawanie z siebie jakichkolwiek odgłosów. Może pomijając Alice - ta dziewczyna mogłaby mówić o czymkolwiek, bez przerwy. Nawet podczas przeglądania mediów społecznościowych co chwila śmiała się, albo komentowała coś na głos. Reszta dziewczyn tak się do tego przyzwyczaiła, że właściwie nie zwróciły w ogóle uwagi, kiedy Alice wciągnęła głośno powietrze, zszokowana tym, co przeczytała.

– Laski! – wykrzyknęła, ale tylko dwie z nich podniosły na nią swój wzrok. – Ktoś zaatakował Chomi!

W tym momencie Saeran wstała gwałtownie, Doyeon przestała scroll’ować, Renee wytrzeszczyła oczy, a Xiah zakrztusiła się swoim napojem i przez chwilę nie mogła przestać kasłać.

– Jak zaatakował?! – Saeran podeszła natychmiast do Alice i wzięła do ręki jej telefon. Odrobinę jej ulżyło, kiedy przeczytała o tym, co się wydarzyło i nie było tam nic o żadnych poważnych obrażeniach.

Chwyciła swój własny telefon i wybrała numer swojej najmłodszej podopiecznej. Nic. Powtórzyła połączenie.

– I co? – zapytała Xiah.

– Nie odbiera. Renee, masz numer do Hiro?

– Nie, zawsze pisaliśmy przez internet – odpowiedziała jednocześnie wystraszona i zakłopotana.

– Spróbuj do niego napisać – poleciła liderka. – Doyeon, zadzwoń do pana Kanga. Alice, próbuj dodzwonić się do Chomi. Sumin, chodź ze mną, spróbujemy znaleźć kogoś z ALPHA.

Wszyscy od razu posłuchali jej poleceń, a Saeran i Xiah pobiegły prosto do windy. Na piętrze biurowym rozdzieliły się, by jak najszybciej znaleźć kogokolwiek, kto zajmował się zespołem chłopaków. Niestety nikt nie miał numeru do Hiro, a jeśli ktoś miał, to akurat był zajęty jakimś spotkaniem. W końcu rozdzieliły się i Saeran po raz kolejny zadzwoniła do lidera zespołu.

– Tak, Han Saeran? – zapytał Jaebom, kiedy zadzwoniła do niego po raz -nasty.

– Czemu nie odbierasz? – zapytała w biegu. Wracała znowu do windy.

– Miałem spotkanie. – A, czyli to z nim wszyscy się zamknęli, pomyślała. – Coś się stało? Wszystko ok?

– Jang Chomi została zaatakowana na spotkaniu z fanami.

– Na tym z Wangiem? 

– Tak! Gdzie jesteś? Możesz mi podać do niego numer?

– Spotkajmy się przy Oknie na piętrze biurowym, zaraz tam będę.

Faktycznie Long Jaebom zjawił się w umówionym miejscu dosłownie minutę po tym, jak Saeran się tam znalazła. Musiał biec co najmniej tak szybko, jak ona, bo kiedy podawał jej swój telefon, był wyraźnie zdyszany, chociaż próbował udawać, że niby nie.


Hiro płakał w duchu, kiedy otwierał drzwi pasażera przed przemoczoną i dygoczącą z zimna Chomi. Przeżyłby to wszystko, gdyby zielony płyn, spływający z dziewczyny tak potwornie nie śmierdział. Już w głowie przeliczał, ile będzie musiał wydać na porządne czyszczenie auta. Uchylił lekko okno po swojej stronie, ale niewiele to pomagało.

– Zawiozę cię do waszego mieszkania – powiedział.

– Nie mam karty do drzwi.

– Co? – zerknął na nią, odrywając wzrok od jezdni na dwie sekundy. – Dlaczego?

– Wychodziłam z dziewczynami i miałam też z nimi wrócić.

Chłopak westchnął ciężko.

– To jedziemy do wytwórni.

Jang Chomi nie miała siły odpowiadać. W HYPE były prysznice, mogła tam się umyć, jakieś ubrania na zmianę też bez problemu się znajdą. Chciała już tylko zmyć to z siebie. Wyjątkowo drażniący zapach przyprawiał o mdłości ich oboje.

Kiedy już zbliżali się do budynku wytwórni, zaczął dzwonić telefon Hiro. Chłopak podniósł go do ucha, nie patrząc nawet na wyświetlacz. 

– Hiro – odezwał się głos lidera jego zespołu – jest z tobą Jang Chomi? 

– Jest – odparł krótko, zerkając przelotnie w jej stronę.

– Dlaczego nie odbiera telefonu?

– Dlaczego nie odbierasz telefonu? – powtórzył Hiro, kierując swoje pytanie w stronę dziewczyny.

– Zostawiłam w aucie managera Kanga – odparła bez większych emocji.

Hiro zmierzył ją długim, zirytowanym spojrzeniem, ale nie skomentował tego w żaden sposób.

– A co jest? – zapytał chłopaka po drugiej stronie telefonu, wjeżdzając powoli na parking przed budynkiem HYPE. Zauważyli wtedy, że przed głównym wejściem do wytwórni zebranych było kilkudziesięciu, tłoczących się i wykrzykujących coś osób. Czasami ciężko odróżnić fanów od hejterów, ale w tej sytuacji żadne z nich nie miało ochoty przechodzić obok jakichkolwiek więcej tłumów.

– Nie przyjeżdżajcie do HYPE. Już wszyscy wiedzą, co się stało. Pod wytwórnią jest coraz więcej ludzi. 

– No właśnie widzę – mruknął bardziej do siebie niż do słuchawki.

– Lepiej nie pokazujcie się tu razem w takim stanie. Podobno młoda nie ma karty do mieszkania?

– Skąd wiesz?

– Saeran jest tu ze mną. Mówi, żebyś zabrał ją do siebie.

– Do mnie?! Powiedz jej, że chyba sobie żartuje – prychnął, kręcąc głową i obrzucając dziewczynę obok siebie nienawistnym spojrzeniem. Chomi odwdzięczyła mu się podobnym.

– Weź się uspokój, co? Nie masz za bardzo innych opcji w tej sytuacji.

– Mogę zawieźć ją do ciebie, jak chcesz.

Nagle z telefonu dobiegł wściekły wrzask Saeran. Hiro odsunął od siebie telefon na pół metra, a i tak usłyszał każde słowo, które wykrzyczała liderka Chocolate Cake. Chomi wyrwała telefon z ręki chłopaka. Nie spodziewał się takiego ruchu, więc z lekko opóźnionym zapłonem wykrzywił twarz w obrzydzeniu, obserwując brudne palce osiemnastolatki, dotykające jego własność.

– Saeran, weź przestań! Przejdziemy szybko, nikt nawet… – nie dane jej było dokończyć, bo liderka z miłością (aczkolwiek bardzo stanowczą) wytłumaczyła, co powinna teraz zrobić i że przyjedzie po nią tak szybko, jak to tylko będzie możliwe. Kazała sobie obiecać, że zachowa wszelką ostrożność i zrobi to, co trzeba dla dobra siebie samej i całego zespołu.

– Dobrze… – mruknęła, zrezygnowana do komórki. Saeran rozłączyła się, a ona oddała telefon swojemu szoferowi. Hiro chwycił urządzenie dwoma palcami i zdegustowany odłożył je na półkę obok kierownicy. 

Patrzył na dziewczynę z tym samym pełnym obrzydzenia wyrazem twarzy. Ona na niego z wyrzutem i urazą. Po chwili właśnie w takiej atmosferze ruszyli spod wytwórni i wyjechali na ulicę, bardzo cicho i powoli mijając tłum gapiów, powiększający się z każdą minutą.


Jang Chomi nigdy nie zastanawiała się, jak wyglądają mieszkania członków ALPHA. Wiedziała tylko, że w przeciwieństwie, do członkiń jej zespołu, prawie wszyscy już mieli osobne mieszkania. Oprócz Youngjae i A.Chan’a, którzy wciąż mieli wspólne. Chociaż przyjaźniła się z obydwoma chłopakami, nigdy u nich nie była. To pierwszy raz, kiedy w ogóle przekroczyła próg mieszkania jakiegokolwiek faceta i dopiero teraz to do niej dotarło.

I w dodatku została tam z nim kompletnie sama.

Nagle z naburmuszonej, niezadowolonej nastolatki zmieniła się w mokrą, dygoczącą z zimna kulkę zakłopotania. Co prawda nie podejrzewała Hiro o złe zamiary (oczywiście poza byciem wrednym idiotą), ale mimo wszystko czuła się okropnie. Nie dość, że zostawiała za sobą mokre, błotniste ślady, to śmierdziała, jak zgniła ryba i robiła problem komuś, kogo tak strasznie nie lubiła - to wszystko było dla niej upokarzające.

Kiedy weszli do środka, Hiro kazał jej zostać w przedpokoju, gdzie zdjęła buty. Przyjrzała się swojemu odbiciu w ogromnym lustrze i westchnęła głęboko. Jej nowe, białe ogrodniczki! Będzie musiała je wyrzucić. Nie spodziewała się, by udało jej się samodzielnie pozbyć tego smrodu, nawet gdyby obrzydliwy zielony kolor zniknął bez śladu.

– Chodź – odezwał się w końcu Hiro i ruchem ręki kazał iść za sobą. Zaprowadził ją do przestronnej, białej łazienki. – Tu masz ubrania na zmianę. Ręczniki są w szafce. Kosmetyki tam, obok prysznica, używaj czego chcesz – mówił zupełnie pozbawionym jakichkolwiek emocji głosem. Po chwili chyba sam zdał sobie z tego sprawę i zmarszczył brwi na czole. – Tylko już się umyj, bo śmierdzisz! – mruknął, marszcząc nos i wyszedł, nie pozwalając dziewczynie się odgryźć. Chomi syknęła pod nosem, zirytowana i podniosła pięść w górę, tak jakby chciała go uderzyć, ale on już zniknął za drzwiami.

– Przygłup… – mruknęła pod nosem i zamknęła drzwi na kluczyk.

Rozebrała się, a swoje ubrania złożyła tak, by nie musieć dotykać później ich brudnej strony. Trzy razy ją zemdliło od zapachu zielonego płynu, który z siebie zmywała. Użyła każdego otwartego płynu pod prysznic, który znalazła w łazience, kilka razy szorowała całe swoje ciało i opłukiwała się, myśląc nieustannie, dlaczego i jak ktoś mógł zrobić jej coś takiego.

Tak się starała! Robiła wszystko najlepiej, jak potrafiła, dawała z siebie dwieście na sto procent, szanowała wszystkich i… Czy ktoś wiedział o tym, że nie znosiła Hiro? To dlatego się to wydarzyło?

W łazience Wang’a znalazła również kosmetyki do demakijażu i suszarkę do włosów, więc kiedy wyszła do niego w rozpuszczonych włosach, niepomalowana i w jego ogromnych dresach, wyglądała jak zupełnie inna osoba. 

Jej wyraz twarzy też nie przypominał tego, do którego się już zdążył przyzwyczaić. Wydawała się w pewnym sensie… słabsza. Jakby zmyła z siebie życie podczas tego prysznica.

Przyglądał jej się, kiedy siadała - albo raczej opadała bezwładnie - na czarnej, skórzanej kanapie. Miał salon połączony z kuchnią, oddzielającą od niego tylko wyspa kuchenna, na której przygotowywał zupę z paczki. 

– Nie jest ci zimno? – zapytał, niepewny, jak zareaguje na ten przejaw troski. Dziewczyna pokiwała nieznacznie głową na boki. Nawet nie popatrzyła w jego kierunku.

Dokończył przygotowywanie posiłku i przeniósł garnek na niski stolik w salonie. Po obu jego stronach ustawił dwa małe, ale głębokie talerzyki z ryżem, pałeczki i kilka dodatków, które jeszcze zostały mu w lodówce. Usiadł na podłodze przy stoliku i popatrzył w stronę dziewczyny. Spoglądała gdzieś w przestrzeń, a po jej policzku w dół spływała łza.

– Zjedz coś – rzucił i nie czekając na nią, sam zaczął jeść. Chomi po chwili pociągnęła nosem, wytarła wierzchem dłoni policzki i usiadła naprzeciwko Hiro. Przez chwilę siedziała tak na kolanach w bezruchu i przyglądała się czerwonej zupie z kimchi, w której pływały makaron, jakieś zielone warzywa, marchewki i kiełbasa. Mięso ostatecznie ją przekonało. Wzięła do ręki sztućce, zebrała włosy na jedną stronę i zaczęła jeść.

– Wiesz… – zaczął w pewnym momencie. Nie wiedział, jednak, co chciał tak naprawdę powiedzieć. Żeby się nie przejmowała? Że to się zdarza i za tydzień nikt już nie będzie pamiętał?

Podniosła na niego swój wzrok, czekając aż się wypowie. Odchrząknął, zakłopotany.

– Chciałem powiedzieć, że już tak nie śmierdzisz.

Chomi zmarszczyła brwi.

– Jeszcze jedno słowo i zostawię ci te brudne ciuchy, żebyś sobie sam je wyrzucił – mruknęła, niezadowolona i kontynuowała jedzenie.

– Słuchaj – podjął znowu, bardziej zdecydowanym tonem niż poprzednio. – Myślałem trochę o tej naszej współpracy. – Chomi słuchała go bez szczególnego zainteresowania. – Jak mam być szczery, to nie podoba mi się ten pomysł. Myślałem, że od nowego sezonu będę mógł się zaangażować bardziej w comeback ALPHA. Z resztą widzę, że tobie to też nie jest na rękę. Wy same niedługo wydajecie nowy mini album, powinnaś się chyba skupić na tym, co nie?

Dziewczyna odłożyła pałeczki na stolik i oparła się plecami o kanapę, która za nią stała. Przełknęła to, co miała w ustach i pokiwała głową bez przekonania.

– Myślisz, że to co się dzisiaj stało, to kara? – zapytała nagle, dezorientując tym chłopaka zupełnie. Nie takiej odpowiedzi się spodziewał, z resztą ciężko to było nazwać odpowiedzią. Przez chwilę nie wiedział, jak na to zareagować. Chomi popatrzyła mu prosto w oczy. – Myślisz, że serio nikt się nie domyślił, że się nienawidzimy?

Zatkało go. Odwrócił od niej wzrok, a pałeczki odłożył na stół.  Milczał przez chwilę i widać było po jego twarzy, że bije się z myślami. Chomi, jednak w ogóle na niego nie patrzyła. Sama zatraciła się znowu we własnych czarnych myślach.

– Jang Chomi – powiedział nagle. Chyba jeszcze nigdy nie słyszała, żeby zwrócił się do niej, używając jej pełnego imienia. – Co to znaczy, że się nienawidzimy?

To pytanie zbiło ją z tropu. Dziewczyna wyprostowała się i podrapała w tył głowy. To było podchwytliwe? Zaraz jej powie coś okropnego i znowu się pokłócą. Co innego zamierzał zrobić?

W oczekiwaniu na nadchodzący atak napinała już wszystkie mięśnie i twarzy i ciała, gotowa do kłótni.

Hiro, nie doczekawszy się odpowiedzi wciągnął głośno powietrze z frustracją.

– Ej, no bez przesady! – zawołał takim tonem, jakby ktoś go bez powodu uderzył w brzuch. – To prawda, strasznie się nie dogadujemy, wkurzasz mnie, jak mało kto i czasami mam ochotę cię zapakować w karton i wysłać na koniec świata! – przyznał, na końcu, mierząc ją zirytowanym spojrzeniem. Po chwili jednak jego wzrok złagodniał. – Ale… to nie tak, że cię nienawidzę.

Chomi przeżywała właśnie coś, co bardzo przypominało grypę. Wszystko wokoło zdawało się wirować, ramen z żołądka podszedł jej prawie do gardła i nagle poczuła każdą kość w swoim ciele. Wszystko było bardziej rzeczywiste niż te słowa, które słyszała wypowiadane z jego ust.

To co to znaczy, pomyślała. Że mnie jednak lubi? 

Na tę myśl przeszły ją zimne dreszcze. Hiro zauważył to i pokręcił głową w niedowierzaniu. Dziewczyna wyglądała, jakby zaraz miała zostać przez niego zjedzona żywcem.

– Nie wierzę… – skrzyżował ręce na torsie. – Skoro aż tak źle się przy mnie czułaś, to trzeba było powiedzieć! – zawołał jękliwie i z wyrzutami. – Myślałem, że to logiczne.

– Co? – wypaliła nagle. – Co jest logiczne?! Wyzywasz mnie, śmiejesz się ze mnie, doprowadzasz do łez i to ma być według ciebie co, do cholery?! Przyjaźń?!

– Płakałaś przeze mnie?

– Nie!

Chomi wstała gwałtownie i skierowała się do wyjścia.

– Gdzie idziesz? – zawołał, podnosząc się i idąc w ślad za nią.

– Tam gdzie cię nie ma!

– Jang-Chom! – Złapał ją w przedramieniu i zatrzymał. – Nie wygłupiaj się, nie powinnaś teraz się błąkać sama po mieście.

– Nic ci do tego! – Wyrwała rękę z jego uchwytu i przybrała wyzywającą pozę. – Nigdy ani razu się mną nie przejąłeś! Traktujesz mnie, jak śmiecia! Za nic nigdy nie przepraszasz! Nie udawaj, że ci teraz zależy!

– Przepraszam! – wrzasnął nagle, aż drgnęła z zaskoczenia. – Przepraszam! – powtórzył nieco ciszej, ale wciąż z przejęciem i rumieńcem na twarzy. Przez chwilę patrzyli na siebie nawzajem, oddychając ciężko. W końcu Hiro cofnął się o dwa kroki, kręcąc głową. – Nie wiedziałem, że tak bardzo cię to boli.

– Kogo by to nie bolało?

– Nie wiem, myślałem, że nie przejmujesz się tym, co mówię – bronił się. – Że to nie ma dla ciebie znaczenia.

Mówił prawdę. Zdawało mu się, że traktował ją zawsze, jak młodszą siostrę i ze wzajemnością - ona jego jak denerwującego starszego brata. Nie wiedział, że dla niej wyglądało to zupełnie inaczej. Nie wiedział, że go nienawidziła. Nie sądził, by dziewczyna taka jak ona była zdolna do tego rodzaju uczuć - tym bardziej wobec niego.

W tym momencie dobiegł ich oboje dźwięk domofonu. Z głośnika przy drzwiach usłyszeli głos Saeran.

– Masz racje – powiedziała w końcu Chomi. – Nie ma to dla mnie znaczenia. Nic, co do mnie mówisz.

Nawet gdyby kiedykolwiek przyszło mu do głowy, że przeprowadzi z nią podobną rozmowę, nigdy nie pomyślałby, że jego też to zaboli. A z pewnością nie tak bardzo.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz